Wielka Brytania: co dalej z rządem Liz Truss?

  • Dodał: Zuzanna Ptaszyńska
  • Data publikacji: 19.10.2022, 02:37

W ostatnich dniach premier Zjednoczonego Królestwa Liz Truss mierzy się ze wzmożoną krytyką nie tylko ze strony wyborców, ale także członków kierowanej przez nią Partii Konserwatywnej, spośród których wielu mówi wprost, że szefowa gabinetu powinna ustąpić. Co przyczyniło się do spadku zaufania do Truss, jak wyglądają nastroje wśród torysów i kiedy mogą odbyć się wybory do izby niższej brytyjskiego parlamentu?

 

Liz Truss została liderem Partii Konserwatywnej, a tym samym premierem, po ustąpieniu Borisa Johnsona, który zrezygnował z przewodniczenia torysom w wyniku m.in. oskarżeń o uczestnictwo w tzw. covid parties oraz osłabienia jego autorytetu wśród członków partii. Truss została szefową rządu 6 września, będąc ostatnim premierem, który służył zmarłej dwa dni później królowej Elżbiecie II. Pierwszy okres urzędowania szefowej gabinetu był więc czasem uroczystości żałobnych i pogrzebowych, w które Truss była zaangażowana. Gdy emocje związane ze śmiercią monarchini opadły, Brytyjczycy skupili się na pogarszającej się sytuacji gospodarczej w Zjednoczonym Królestwie, przede wszystkim cenach energii i wzrastających innych kosztach utrzymania.

 

Ogłoszony 23 września minibudżet zakładał cięcia podatków, głównie u średnio zarabiających, dzięki czemu w kieszeniach Brytyjczyków miało zostać o 45 miliardów funtów więcej. Nie przewidziano jednak środków na wypełnienie tej dziury w budżecie, co spowodowało wzrost kosztów pożyczek rządowych i kredytów hipotecznych oraz doprowadziło do rekordowego spadku kursu funta i paniki na rynkach finansowych.

 

Wskutek perturbacji na rynku Bank Anglii został zmuszony do interwencji w celu ochrony funduszy emerytalnych. Przedstawiciele Banku zapowiedzieli, że do 14 października zostanie zakupione tyle długoterminowych obligacji rządowych, ile potrzeba, w celu ustabilizowania rynków finansowych. Inwestorzy domagali się wyższej stopy zwrotu z brytyjskich obligacji rządowych. Wynika to z faktu, że poziom pożyczek wymaganych do sfinansowania rządowych darowizn, w tym obniżek podatków i pomocy energetycznej dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, wstrząsnął rynkiem, który natychmiast zakwestionował stabilność finansów publicznych. Minibudżet skrytykowali też przedstawiciele Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

 

Truss i ówczesny kanclerz skarbu Kwasi Kwarteng, którzy od lat są bliskimi przyjaciółmi, utrzymywali w ciągu ostatnich kilku tygodni, że turbulencje w brytyjskiej gospodarce są częścią globalnego trendu zaostrzonego przez wojnę w Ukrainie. W zeszłym tygodniu, po jawnym buncie torysowskich parlamentarzystów i rekordowym wzroście w sondażach dla Partii Pracy (według niektórych badań ta wyprzedza Partię Konserwatywną o 20, a nawet 30 punktów procentowych), premier ogłosiła pierwszy poważny odwrót od minibudżetu. Rząd musiał więc wycofać się z kluczowych propozycji, a Kwasi Kwarteng podał się w piątek (14.10) do dymisji (choć do tej pory nie jest jasne czy podjął tę decyzję sam, czy został odwołany przez Truss). Był na stanowisku tylko przez 38 dni, co czyni go drugim najkrócej urzędującym członkiem gabinetu w historii państwa (po Iainie Macleodzie, który zmarł miesiąc po tym, jak funkcję powierzył mu w 1970 roku Edward Heath).

 

Truss do poniedziałku (17.10) nie zabrała głosu w sprawie zmiany na stanowisku kanclerza skarbu. W wywiadzie dla BBC premier przeprosiła za za daleko i za szybko idące reformy oraz wyraziła chęć poprowadzenia konserwatystów do następnych wyborów. Nowy kanclerz, Jeremy Hunt, przemodelował większość założeń minibudżetu i de facto podstawy gospodarczych postulatów Liz Truss. Rząd zniósł prawie wszystkie posunięcia podatkowe ustalone w rzeczonym minibudżecie. Plany obniżenia podstawowej stawki podatku dochodowego do 19% zostały odłożone na półkę, a dopłaty do rachunków za energię zmniejszono. Mówi się, że szefowa gabinetu ma urząd, ale to Hunt ma w swoich rękach władzę.

 

Większość członków Partii Konserwatywnej chce, aby Liz Truss jak najszybciej zrezygnowała, i to zaledwie sześć tygodni po tym, jak torysi wybrali ją na swojego lidera. Były premier Boris Johnson znalazł się na szczycie ich listy osób, które powinny ją zastąpić. Ankieta YouGov przeprowadzona wśród torysów wykazała, że w finałowym pojedynku 55% z nich zagłosowałoby teraz na Rishiego Sunaka, który we wrześniu przegrał z Truss, zaś tylko 25% zagłosowałoby na obecną premier. Większość (63%) uważa, że były premier Boris Johnson byłby dobrym następcą, przy czym 32% określa go mianem najlepszego kandydata, zaś 23% może to powiedzieć o Sunaku. Według Daily Mail ponad 100 torysowskich deputowanych do izby niższej parlamentu jest gotowych wysłać listy z żądaniem przeprowadzenia w klubie poselskim głosowania nad wotum nieufności dla Truss.

 

Jak wspomniano, Liz Truss ma ambicje poprowadzić Partię Konserwatywną do wyborów parlamentarnych. Od czasu uchylenia w tym roku ustawy o kadencji parlamentu na czas określony, konstytucyjne zawiłości związane z potrzebą zdecydowanej większości deputowanych lub szczególnie sformułowanego wniosku o wotum zaufania nie mają już zastosowania, jeśli chodzi o rozpisanie wyborów przed upływem pięcioletniej kadencji. Obecny parlament zebrał się 17 grudnia 2019 roku, więc zgodnie z harmonogramem następne wybory parlamentarne powinny odbyć się w styczniu 2025 roku. Choć głosów za przedterminowymi wyborami przybywa (do Izby Gmin wpłynęła nawet petycja nawołująca do przeprowadzenia głosowania), torysi mogą być przeciwni ich rozpisaniu w najbliższym czasie w związku z miażdżącą przewagą Partii Pracy w sondażach. Można więc wnioskować, że postawią na szybkie wyłonienie nowego (nowego-starego?) lidera i spróbują opanować chaos, odbudowując część zaufania publicznego, zamiast prowadzić ugrupowanie na niemal pewną przegraną w wyborach.

 

Źródło: BBC, Sky News, własne

Zuzanna Ptaszyńska

Doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego (nauki o polityce i administracji - stosunki międzynarodowe) zamiłowana w historii popkultury i wszystkim, co brytyjskie.