Nowe fakty w sprawie przymusowego lądowania polskiego samolotu w Mińsku
DirkDanielMann/Pixabay

Nowe fakty w sprawie przymusowego lądowania polskiego samolotu w Mińsku

  • Data publikacji: 09.12.2021, 19:30

Były kontroler ruchu lotniczego opowiedział polskim śledczym, co wie w sprawie przymusowego lądowania w Mińsku 23 maja b.r. samolotu linii Ryanair, lecącego z Aten do Wilna.

 

Były kontroler, po ucieczce z Białorusi do Polski, zaoferował polskim służbom poufne informacje o przymusowym lądowaniu zaledwie kilka tygodni wcześniej w Mińsku, stolicy Białorusi, samolotu Ryanair z Aten do Wilna. Od czasu swojej ucieczki przedstawił szczegółowe dowody na to, że lot Ryanair był celem fałszywego zagrożenia bombowego w ramach operacji porwania Romana Protasiewicza, zorganizowanej przez białoruskie służby wywiadowcze.

 

Wśród pasażerów samolotu znalazł się przeciwnik prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, dziennikarz Roman Protasewicz, który został aresztowany wraz ze swoją  dziewczyną Sofią Sapiegą, gdy samolot wylądował w Mińsku.

 

Stanisław Żaryn, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego, powiedział, że według świadka oficer białoruskiego wywiadu i bezpieczeństwa KGB był wówczas w wieży kontrolnej i w kluczowym momencie przejął kontrolę nad kontrolerem ruchu lotniczego. Przez cały czas trwania incydentu białoruski oficer utrzymywał stały kontakt telefoniczny z kimś, komu donosił o tym, co aktualnie dzieje się z samolotem.

 

Wyżej wspomniany kontroler ruchu lotniczego to Oleg Galegov, Gruzin, który ma żonę Białorusinkę. Pełniąc służbę w wieży kontrolnej w Mińsku w czasie incydentu z Ryanair, Galegov był odpowiedzialny za poinformowanie pilota samolotu, że na pokładzie jest bomba i że powinien przerwać podróż do Wilna i wylądować w Mińsku ze względów bezpieczeństwa.

 

Do Twojej wiadomości, mamy informację ze służb specjalnych, że jest bomba na pokładzie, która aktywuje się nad Wilnem - powiedział kontroler ruchu lotniczego, zgodnie z transkrypcją jego komunikacji z samolotem Ryanair, wydaną w maju przez białoruskie władze. Pilot został również poinformowany, że pracownicy ochrony lotniska otrzymali e-mail z informacją o bombie.

 

Gdy tylko samolot wylądował, białoruscy agenci bezpieczeństwa złapali Romana Protasiewicza i Sofie Sapiegę. Od tego czasu oboje byli widywani tylko na briefingu informacyjnym zorganizowanym przez władze białoruskie w czerwcu oraz w filmach wydanych przez rząd, w których przyznawali się, najwyraźniej pod przymusem, do organizowania masowych zamieszek.

 

Opozycyjny rosyjski serwis informacyjny Dozhd poinformował w niedzielę, że zostało wniesione formalne oskarżenia przeciwko Sapiedze, co oznacza, że ​​grozi jej co najmniej sześć lat pozbawienia wolności. Miejsce pobytu i los Romana Protasiewicza nie są znane.

 

Późniejsza ucieczka kontrolera ruchu lotniczego, o której wcześniej nie informowano, pomogła polskim prokuratorom pracującym nad śledztwem karnym w sprawie tego incydentu. Jego miejsce pobytu do niedawna było niejasne. Od czasu zniknięcia latem, kontroler ruchu lotniczego usunął wszystkie swoje konta w mediach społecznościowych.

 

Z myślą o dezercji początkowo skontaktował się z ambasadą USA w Warszawie, ale został skierowany przez Amerykanów w stronę polskich władz, o czym poinformowali europejscy urzędnicy bezpieczeństwa. Przedstawiciele ambasady USA w Warszawie odmówili komentarza.

 

Przymusowe lądowanie pasażerskiego samolotu przewożącego 170 osób spowodowało oburzenie w całej Europie i wywołało żądania, by Unia Europejska zaostrzyła sankcje, które już nałożyła na Białoruś w związku z wyborami prezydenckimi w 2020 r., w których Łukaszenka ogłosił swoje zwycięstwo.

 

Kiedy europejscy ministrowie spraw zagranicznych spotkali się w maju, aby omówić nowy pakiet środków mających na celu ukaranie Białorusi, Łukaszenka odpowiedział groźbą mobilizacji migrantów jako broni odwetowej.

 

Wkrótce po tym, gdy w czerwcu UE nałożyła nowe sankcje, władze Białorusi złagodziły wymogi wizowe i wpuściły tysiące migrantów, którzy wkroczyli do wcześniej ściśle kontrolowanych stref przygranicznych.

 

Źródło: NY Times