Rosja: wnuk przebrał się za pielęgniarza i zajmował się przez 3 dni chorą babcią w szpitalu
- Data publikacji: 27.10.2021, 23:06
Wnuk, martwiąc się o to, że jego babcia jest zaniedbywana w szpitalu, w którym przebywała z zapaleniem płuc, postanowił podszyć się pod pielęgniarza i zaopiekować się nią i przy okazji ujrzeć na własne oczy, jak wygląda podejście do pozostałych pacjentów ze strony personelu medycznego.
Babcia mieszkańca Tomska ma ponad osiemdziesiąt lat. Nie może chodzić, mówić, nawet nie jest w stanie poprosić o pomoc i przez ostatni rok przyjmuje pokarm w formie płynnej.
Wnuk poprosił sąsiadkę, leżącą obok babci, o jej numer telefonu, po to żeby do niej dzwonić i kontrolować to, jak medycy zajmują się jego babcią. Kiedy się dowiedział, że jej nie nakarmili, zdecydował udać się do szpitala, jednakże doszedł do wniosku, że słownie nic nie zdziała i w żaden sposób nie wpłynie na pracę personelu. Dlatego postanowił kupić specjalistyczną odzież medyczną, typową dla oddziału covidowego (sytuacja miała miejsce w covidowym szpitalu wojskowym), założył ją i przeszedł przez tak zwaną "czerwoną strefę". Wziął ze sobą pampersy, opatrunki na odleżyny, nożyczki, serwetki i specjalne jedzenie w strzykawce.
Swoją babcię zastał leżącą z wysoką temperaturą, a jej łóżko szpitalne było pokryte moczem, fekaliami. Dodatkowo miała maseczkę tlenową założoną na czole.
- Sytuacja w szpitalu jest straszna: kobiety proszą o wodę. Ma się wrażenie, że jest się w więzieniu, a nie w szpitalu. Lekarze mówią, że mają urwanie głowy, aczkolwiek izby są w połowie puste. Dlaczego pacjentów traktują jak świnie? Spytałem się jednego pielęgniarza, dlaczego nie zmieni bielizny jednemu pacjentowi, na co ten odpowiedział, że mu się nie chce - powiedział S.
Wnuk zajmował się babcią trzy dni, do momentu, aż nie zauważono, że nie jest on pracownikiem szpitala. Potem nie był w stanie się niczego o stanie swojej babci dowiedzieć, ponieważ nikt w szpitalu nie odbierał telefonu. Nie był w stanie także dodzwonić się do rejonowego oddziału służby zdrowia i firmy ubezpieczeniowej. Wtedy zdecydował, że pojedzie do Moskwy i osobiście złoży wizytę Aleksandrowi Bastrykinowi, przewodniczącemu Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Na wejściu dowiedział się, że może napisać pismo, a na odpowiedź musi czekać około miesiąca.
- Kiedy człowiek łamie prawo, to od razu go znajdujecie. Tam nie tylko moja babcia tak leży, a inni także. Co mam zrobić, podpalić się, żebyście zwrócili uwagę na ten problem? Nie ma jak czekać miesiąca, babcia tego nie dożyje - powiedział oburzony wnuczek.
Mężczyzna zostawił pismo w skrzynce korespondencyjnej Komitetu Śledczego, a także zwrócił się z tym do Prokuratury Generalnej. Według jego słów, babcia to dziecko wojny, zasłużony nauczyciel, weteran pracy i inwalida pierwszej grupy.