Bangladesz: ósmy dzień protestów, kilkadziesiąt osób rannych

  • Data publikacji: 05.08.2018, 19:15

Kilkadziesiąt osób zostało rannych w starciach protestujących z policją. Demonstracje rozpoczęły się osiem dni temu, po tym, jak dwóch nastolatków zginęło w wypadku komunikacyjnym. Protestujący studenci i uczniowie domagają się zwiększenia bezpieczeństwa na drogach.

 

Trwające od ośmiu dni protesty w Bangladeszu w sobotę stały się jeszcze bardziej brutalne. Policja użyła gumowych naboi, gazu łzawiącego oraz pałek, by rozproszyć demonstrantów w stolicy kraju – Dace.

 

Doktor Abdus Shabbir w rozmowie z AFP przyznał, że na szpitalny oddział ratunkowy trafiło ponad 115 osób. Obrażenia części z nich wskazywały na postrzelenie gumowymi nabojami. Jak mówi, kilku z nich było w bardzo złym stanie.

 

Daily Star natomiast podaje, że rannych zostało 25 osób.

 

Miejscowa policja zaprzecza, jakoby użyła gumowych naboi oraz gazu łzawiącego.

 

Stacje telewizyjne pokazały nagrania, na których widać protestujących rzucających kamieniami w funkcjonariuszy.

 

- Wszyscy czujemy się teraz zagrożeni. Chcieliśmy pokojowego protestu. Nie chcemy żadnych kłopotów, a jednak strzały zostały oddane w kierunku naszych braci – mówi jeden z uczniów.

 

Rząd nakazał firmom telekomunikacyjnym zawieszenie internetu na 24 godziny w odpowiedzi na protesty.

 

W niedzielę demonstranci zebrali się na skrzyżowaniu w centrum stolicy, kontrolując ruch drogowy. Funkcjonariusze po raz kolejny potraktowali protestujących gazem łzawiącym. Podczas demonstracji rannych zostało także kilku dziennikarzy, którzy zostali pobici, a ich kamery zabrane lub zniszczone. Podejrzewa się o to członków partii rządzącej Liga Awami, która odrzuca oskarżenia o jakikolwiek udział w starciach z protestującymi.

 

Tydzień temu Diya Khanam Mim i Abdul Karim Rajib zginęli pod kołami rozpędzonego autobusu. Śmierć nastolatków stała się przyczyną protestów uczniów i studentów w całym kraju. Początkowo tysiące protestujących wyszło na ulice, śpiewając "we want justice" oraz domagając się wprowadzenia ostrzejszych przepisów ruchu drogowego. Wśród nich byli nawet 13-letni uczniowie. Demonstranci zaczęli również sprawdzać prawa jazdy kierowców oraz czy kierowane przez nich pojazdy są w odpowiednim stanie technicznym, co spowodowało ogromne trudności w ruchu drogowym. Przez siedem dni uczniowie kontrolowali większość głównych skrzyżowań w stolicy. Władze twierdzą, że od początku protestów zniszczonych zostało także 300 pojazdów. Firmy transportowe postanowiły wycofać swoje autobusy z ulic, aby uniknąć strat.

 

W środę minister spraw wewnętrznych Bangladeszu, Asaduzzaman Khan, obiecał demonstrantom, że rząd rozpocznie kampanię, której celem miałoby być zwiększenie bezpieczeństwa transportu publicznego. Minister poprosił także o zakończenie protestów.

 

W czwartek natomiast minister edukacji zamknął szkoły średnie, aby stłumić zamieszki. Obiecał także uczniom, że ich argumenty zostaną wzięte pod uwagę.

 

W ostatnim roku ponad 4200 osób zginęło w wypadkach drogowych. Liczba ta wzrosła o 25% w porównaniu z rokiem 2016.

 

Aktywista, Shahidul Alam, uważa jednak, że bezpieczeństwo na drogach to tylko jedna z przyczyn protestów, na które złożyło się wiele czynników, takich jak kontrola mediów, zabójstwa, zaginienia czy korupcja.

 

 

 

źródło: Al Jazeera