Analiza: podsumowanie szczytu Trump-Kim. Co osiągnięto?

  • Data publikacji: 13.06.2018, 22:15

Nadzieje na pokój i porozumienie pomiędzy Koreą Północną a Stanami Zjednoczonymi Ameryki przed szczytem w Singapurze były silnie akcentowane i odczuwalne na świecie. Biorąc pod uwagę fakt, że zaledwie sześć miesięcy temu obawiano się, że USA i KRLD zmierzają ku straszliwej wojnie pośród retoryki ognia i furii Trumpa i testów jądrowych Kima, spotkanie obu przywódców, które odbyło się 12 czerwca w Singapurze, to znaczące osiągnięcie samo w sobie. Jednak co właściwie osiągnięto? Kto ugrał najwięcej? A przede wszystkim - co będzie dalej?


Pierwszą i najważniejszą rzeczą, którą należy zauważyć jest to, że zarówno Trump, jak i Kim dostali to, czego oczekiwali - samego szczytu i wzajemnej rozmowy. Dla obu przywódców to spotkanie pomogło im, choć w ich zupełnie odmiennych kontekstach, umocnić polityczną legitymację w swoich państwach. Niewątpliwie było to najbardziej spektakularne wydarzenie, które wywołało ogromne zainteresowanie mediów na całym świecie. Dla Kima już pierwsze podanie ręki prezydentowi USA było zwycięstwem, którego, mimo wielu prób, nie odnieśli jego poprzednicy. Umocniło to pozycję Korei Północnej na arenie międzynarodowej i doprowadziło do oficjalnego uznania przez światowe mocarstwo, jakim są Stany Zjednoczone, poprzez spotkanie głów obu państw jako - zgodnie z prawem międzynarodowym - sobie równych.

 

Zwycięstwo to dopełnił dodatkowo Donald Trump swoimi pochwałami na temat Kim Dzong Una. - Kim to bardzo utalentowany człowiek, który bardzo kocha swój kraj - stwierdził prezydent USA, co było zdecydowanym ociepleniem jego wizerunku. Zdjęcia ze spotkania z Trumpem będą również z pewnością wykorzystywane przez państwowe media w Pjongjangu do wzmocnienia wizerunku przywódcy.

 

Z kolei Biały Dom najprawdopodobniej wykorzysta szczyt, by wcielić Trumpa w rolę śmiałego rozjemcy, niebojącego się podjąć wyzwań w utrzymaniu pokoju i świata wolnego od broni jądrowej. Zdaniem Trumpa "przyjaźń" z Kimem jest wyjątkowym krokiem, który pozwoli na całkowitą denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego. - Ufał mi, jak sądzę, naprawdę - powiedział Trump w wywiadzie dla ABC News. - Myślę, że on mi ufa, a ja mu ufam - dodał. Jeśli faktycznie Trumpowi uda się doprowadzić do usunięcia broni jądrowej z Półwyspu Koreańskiego, znajdzie się on w panteonie prezydentów, którzy dążyli do pokojowego pojednania, takich jak Richard Nixon i Ronald Reagan.

 

 

Co faktycznie osiągnięto?

 

Po szczycie można jednak stwierdzić, że zwycięstwo kreowane przez USA jest odległe i należy podchodzić do niego sceptycznie.  - Wydaje mi się, że Donald Trump poczynił wiele ustępstw i otrzymał niewiele w zamian - powiedział historyk i analityk bezpieczeństwa narodowego CNN, Max Boot. Wspólna deklaracja, wydana przez obie strony po szczycie, nie wydawała się czynić znaczących postępów w zobowiązaniu KRLD do całkowitego, nieodwracalnego i weryfikowalnego demontażu nuklearnego arsenału Pjongjangu, na jakim zależało administracji Trumpa. USA twierdzą, że Pjongjang musi pozbyć się swojej broni nuklearnej, jednak Koreańczycy z północy definiują koncepcję denuklearyzacji także jako zniknięcie parasola nuklearnego USA, który chroni Koreę Południową.

 

Również "potwierdzenie" porozumień z Panmundżom w deklaracji służyło podkreśleniu braku nowych zobowiązań Korei Północnej do międzynarodowej kontroli programów rakietowych i nuklearnych, w której wielu analityków widziało realne potwierdzenie chęci do przeprowadzenia denuklearyzacji. Należy pamiętać, że wypracowana przez dziesięciolecia zdolność do wytworzenia ładunku jądrowego i przetransportowania go na terytorium USA jest główną kartą przetargową i gwarantem bezpieczeństwa Korei Północnej. To również broń jądrowa pozwoliła na to, by doszło do spotkania na szczycie, o które od tyle lat zabiegały trzy pokolenia przywódców tego państwa. Niemożliwym więc wydaje się oddanie jej za gwarancję bezpieczeństwa ze strony USA. Władze KRLD z pewnością pamiętają najnowszą historię Libii czy Iraku.

 

USA wykonają pierwszy krok i wprowadzą politykę ustępstw?

 

Można powiedzieć, że Kim Dzong Un otrzymał od Donalda Trumpa dość niespodziewany prezent, kiedy ten zaszokował swoich sojuszników w Seulu i dowódców US Army, wzywając do przerwania wspólnych ćwiczeń wojskowych z Koreą Południową, które od lat budowały dodatkowe napięcia w stosunkach obu tych państw z Pjongjangiem. Trump nazwał ćwiczenia prowokacyjnymi - przyjmując tym samym wcześniejszą retorykę Korei Północnej - i dodał, że odwołanie ich pozwoliłoby również zaoszczędzić sporo pieniędzy. Jeśli za tymi zapewnianiami pójdą realne działania i kolejne ćwiczenia wojskowe na Półwyspie Koreańskim zostaną odwołane, będzie to duży krok, jaki mogą wykonać Stany Zjednoczone w kierunku pokoju w Korei. Z takiego ruchu Trumpa z pewnością ucieszą się również Chiny, które chcą wyprzedzić Stany Zjednoczone jako główną potęgę militarną w regionie Azji i Pacyfiku.

 

Kolejną kwestią, która wzbudziła wiele emocji wśród Amerykanów przed szczytem była kwestia praw człowieka w KRLD, która... została całkowicie pominięta przez Donalda Trumpa podczas szczytu. Wielu dziennikarzy i obywateli USA z oburzeniem wypowiadało się na temat samego widoku prezydenta Trumpa na tle stojących obok siebie amerykańskich i północnokoreańskich flag. Była to sytuacja bez precedensu w historii. Podkreślano, że pojawienie się flagi KRLD obok amerykańskiej "flagi wolności" to skandal, ponieważ jest to najbardziej opresyjne państwo na świecie, brutalne i głodzące swoich obywateli, a także odpowiedzialne za śmierć amerykańskiego więźnia Otto Warmbiera w zeszłym roku. Brak rozmów na temat praw człowieka w Korei Północnej ukazała gotowość do przemilczenia tradycyjnych amerykańskich trosk dotyczących praw człowieka, by usunąć poważne zagrożenie militarne. Dla KRLD jest to niewątpliwie gest, który ułatwił rozmowy, jednak krytycy nadal będą oskarżać Trumpa o ugłaskiwanie bezwzględnego dyktatora.

 

Jaką rolę w tym odegrają Chiny?

 

Ze szczytu singapurskiego korzyści mogą odnieść nie tylko USA i Korea Północna, trzecim beneficjentem mogą być też Chiny.  - Możliwość całkowitego wycofania amerykańskich żołnierzy z Półwyspu Koreańskiego to ogromna wygrana dla Chin - powiedziała w wywiadzie dla CNN Bonnie Glaser, dyrektor China Power Project. Ewentualna redukcja amerykańskich sił zbrojnych w regionie była od lat celem politycznym w Chinach, zwłaszcza w świetle działań byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy wobec Azji, które zostały zinterpretowane w Pekinie jako środek powstrzymywania wzrostu siły ChRL. Nie wiadomo dokładnie, które ćwiczenia wojenne Trump ma zamiar zakończyć, ponieważ obecnie Stany Zjednoczone i Korea Południowa przeprowadzają liczne ćwiczenia wojskowe kilka razy w roku, niemniej jednak, nawet ograniczone zawieszenie działalności byłoby mile widziane w Pekinie.

 

Po szczycie Trump-Kim z większą pewnością Pekin może być w stanie naciskać na zniesienie sankcji nałożonych na Koreę Północną w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Analitycy zgadzają się, że Chiny niechętnie podpisały się pod ostatnimi sankcjami przeciwko reżimowi Kima, ponieważ nie są zainteresowane upadkiem Korei Północnej, postrzegając to państwo jako strategiczny bufor pomiędzy ChRL a siłami USA na Półwyspie Koreańskim. Dodatkowo, załamanie władzy w Pjongjangu spowodowałoby kryzys uchodźczy na granicy Chin, czego Pekin chce za wszelką cenę uniknąć.

 

 

Czego możemy się spodziewać dalej?

 

To, co stanie się w nadchodzących miesiącach, zadecyduje, czy szczyt singapurski stanie się prawdziwym momentem przełomowym we wzajemnych relacjach pomiędzy USA i KRLD, czy też gorszym momentem amerykańskiej dyplomacji, w którym USA dało więcej niż mogło faktycznie zyskać. Rozmowy mają trwać nadal i teraz to do sekretarza stanu USA Mike'a Pompeo będzie należało prowadzenie rozmów w sprawie porozumienia, dążących do redukcji arsenału broni nuklearnej Korei Północnej, co, jak na ironię, było głównym zadaniem jego poprzednika Johna Kerry'ego, który spędził lata, ustalając i kontrolując podobną umowę z Iranem, z której jednak niedawno wycofał się Trump.

 

Trump zapewniał w Singapurze, że Korea Północna poważnie podchodzi do swojej gotowości do rezygnacji z broni jądrowej. Wszystko będzie teraz zależało od tego, czy Kim faktycznie dokonał tego strategicznego wyboru w nadziei na przekształcenie swojej podupadającej gospodarki. Jednak wciąż nie wiadomo i wydaje się, że nie należy się spodziewać tego, że Pjongjang stracił zwyczajową praktykę domagania się ustępstw w procesie negocjacji, by potem zerwać wszystkie ustalenia i korzystać osiągniętych profitów.