Kryzys gospodarczy w Wenezueli

  • Data publikacji: 25.05.2018, 21:19

Brak podstawowych produktów żywnościowych, lekarstw, emigracja i rosnąca fal przemocy – Wenezuela od lat zmaga się z głębokim kryzysem gospodarczym. W tym roku hiperinflacja ma wzrosnąć w stosunku do roku poprzedniego o 4 tysiące procent.

 

- Nie ma innego przykładu takiego krachu kraju w ciągu ostatnich 20 lat, który byłby całkowicie zawiniony przez władzę. Wenezuela, po kilkunastu latach rządów Hugo Chaveza i Nicolasa Maduro, nie jest już właściwie gospodarką, tylko jest szybem naftowym, który wyciąga spod ziemi surową ropę, surową ropę sprzedaje i nie ma nic innego do sprzedania, a wskutek tego, że ceny ropy spadły to ten rząd nie ma na import niczego – mówi Maciej Stasiński z "Gazety Wyborczej", komentator TVN24 BiS.

 

Od objęcia władzy po Hugo Chavezie przez Nicolasa Maduro w 2013 roku wzrost cen żywności jeszcze bardziej przybrał na sile. Przeciętny Wenezuelczyk musi spędzić w pracy 88 godzin, żeby zarobić na kilogram kurczaka. Sytuacja w cale nie wygląda lepiej w przypadku innych produktów. Jak donosi hiszpański dziennik El Pais, na kupno pół kilograma kawy potrzeba 79 godzin, soczewicy – 20 godzin. Na jednego ananasa Wenezuelczyk będzie pracował 19 godzin, a na kilogram ziemniaków – 18,5.

 

- Żywność stała się narzędziem polityki - stwierdził w TVN24 BiS prof. Lech Miodek, publicysta "Przeglądu", były dyplomata.

 

Tymczasem Nicolas Maduro został ponownie wybrany na prezydenta Wenezueli 68-procentami głosów. Jego kadencja potrwa aż do 2025 roku.

 

Sytuację pogarsza fakt, że Wenezuela jest w ogromnej mierze zależna od dostaw żywności z innych krajów, na które nie starcza jej już pieniędzy. W związku z tym państwo zaprzestało importu, jednakże krajowa produkcja jest w stanie pokryć zaledwie 20% zapotrzebowania na produkty.

 

Galopująca hiperinflacja zmusiła rząd Wenezueli do trzykrotnego zwiększenia płacy minimalnej, która i tak nie starcza na pokrycie kosztów podstawowych produktów żywnościowych.

 

Kryzys gospodarczy pogłębiają spadające ceny ropy. Mimo że kraj ten posiada największe rezerwy ropy naftowej na świecie, od 2014 roku produkcja spadła o połowę.

 

Jakby Wenezuela nie miała wystarczającej liczby problemów, kraj zalewa fala przemocy. Stolica kraju Caracas jest obecnie drugim najniebezpieczniejszym miastem na świecie, ustępując miejsca jedynie meksykańskiemu Los Cabos. Na ulicach Caracas od dawna nie pojawiali się obcokrajowcy, a ci, którzy tam byli, doradzają zachowanie wszelkich środków ostrożności i nie pokazywanie się publicznie z telefonami lub aparatami. Liczba przestępstw od 1995 roku wzrosła czterokrotnie, a jak informuje Amnesty International, bandyci czują się bezkarni. W 2015 roku z 11 tysięcy skarg dotyczących przestępstw i naruszeń praw człowieka wszczęto postępowanie w sprawie zaledwie 77 z nich.

 

Z powodu katastrofalnej sytuacji w kraju w 2017 roku za granicą mieszkało około 1,6 mln Wenezuelczyków (dwa lata wcześniej liczba ta wynosiła 697,5 tys.).

 

Do zapaści gospodarczej dochodzi kryzys demokratyczny. Jak mówi Manuel Hidalgo, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Karola III w Madrycie, system polityczny w Wenezueli bardziej przypomina hegemonię. Obywatele nie mają zaufania do instytucji rządowych, co potwierdza rekordowo niska frekwencja w majowych wyborach. Amerykański think tank Freedom House w najnowszym raporcie informuje o „twardych” rządowych represjach względem demonstrantów, podczas których zginęło ponad 100 osób, a aż 1,9 tys. Zostało rannych.